Sobota
21.10.2017r.
godz. 10.00
Jadąc na dzisiejszą giełdę przez cały czas myślałem, co też uda mi
się znaleźć nowego do mojej kolekcji. Wiem, że jest to trudne,
ale tak jak niektórzy kolekcjonerzy, chcę mieć wszystkie okazy,
dotyczące tematyki zbiorów. Jednym z elementów takiego chciejstwa
w moim przypadku są między innymi agaty. Chcę mieć egzemplarze ze
wszystkich znanych lokalizacji . Czy wiem, że to jest niemożliwe?
Wiem. Na dowód tego przytaczam, moim zdaniem, jedną z
najwspanialszych scen filmowych powojennego kina. Pochodzi ona z
filmu „Lot nad kukułczym gniazdem” Milosa Formana.
Drobny
złodziejaszek i hazardzista Randle Patrick McMurphy trafia do
szpitala psychiatrycznego, gdzie wraz z innymi pacjentami, między
innymi z Wodzem Bromdenem przechodzi różne terapie, które
niekoniecznie powodują poprawę ich stanu zdrowia. Podczas jednego
ze spotkań ze współtowarzyszami niedoli zakłada się z nimi, że
podniesie duże ciężkie urządzenie, które nie wiadomo do czego
służy. Inni pacjenci śmieją się z tego zamiaru, ale Mc Murphy
zapiera się, próbuje i … nie podnosi urządzenia. Wszyscy wkoło
śmieją się do rozpuku. McMurphy na to:
- Czego głupki się
śmiejecie, ja choć próbowałem.
Ja też tylko próbuję, choć
wiem, że to niemożliwe. Całe szczęście, że rodzina i znajomi
nie śmieją się z tego, jak filmowi bohaterowie przedstawionej
scenki.
godz.10.20
Korzystając z tego, że o
tej porze nie ma zbyt dużo zwiedzających szybko rozglądam się po
sali szukając wystawców z kamieniami, które mnie interesują. Tu
nie ma agatów, tam są same „nowe kościoły” i „sokołowce”,
a tam tylko z Maroka. W końcu na stoisku Tadeusza
Niedopytalskiego zauważam
nowość, agat z Oregonu. Niby nieefektowny, szaro-biały, ale… z
Oregonu, a z tej lokalizacji nie mam okazów. Tym sposobem mam
pamiątkę z INTERRSTONE, a Tadeusz pierwszego klienta.
godz.11.00
Nagle
robi się tłok. Przy każdym stoliku pełno ludzi. Czas więc na
obejrzenie wystaw.
W
pierwszej witrynie Przemek
Budzyński przedstawia
minerały świata. Niektóre już widzieliśmy na poprzednich jego
prezentacjach, ale dla zwiedzających jest to ważna wystawa, bo
każdy kolekcjoner może zobaczyć okazy z wyższej półki, w tym i
te, które stanowią wzorzec, jak ten w Sèvres
pod Paryżem dla metra. Obok wystawa jurajskich skamieniałości z
Polski autorstwa Kamila
Capara. Kilka razy
wystawiał już skamieniałości ze swojej kolekcji ( z Węgier, z
Maroka). Dziś pora na polskie okazy. Imponujące. Kilka z nich można
zobaczyć na fotkach. Dalej Paweł
Żochowski i
Katarzyna Tupik
pokazują nie tylko minerały ze starych sztolni, ale także
historyczne narzędzia górnicze. Minerały głównie ze znanych
kopalni w Madan (Bułgaria) i z rumuńskiego Marmoroszu oraz
kosowskiej Prisztiny. Bardzo ciekawa wystawa Jerzego
Jaszczyszyna z
minerałami polimetalicznymi z Madan w Bułgarii. Ciekawa dlatego, że
podobnej klasy okazy można kupić na jego stoisku.
godz.12.30


Dzisiejsze wystawy, a
szczególnie nazwy miejscowości, z których pochodzą okazy kojarzą
mi się z Towarzystwem Miłośników Mineralogii przy Uniwersytecie
Łódzkim, którego członkiem jestem od czasu jego powstania. Z
Towarzystwem miałem to szczęście przed wielu, wielu laty być w
rumuńskim Marmoroszu, gdzie w Cavniku, Baya Sprie oraz innych
miejscowościach w Karpatach Południowych zbieraliśmy okazy
rodonitów, kwarców, antymonitów i innych rumuńskich okazów, tak
dzisiaj chętnie pokazywanych i sprzedawanych. W tamtych czasach były
to w Polsce nieznane powszechnie lokalizacje, a okazy z nich bardzo
rzadko trafiały na giełdy. Przed kilkunastoma laty (tak, to było
kilkanaście lat temu) gdy byliśmy w Cavniku można było znaleźć,
a jak kto nie chciał łazić po hałdach, kupić za grosze piękne
okazy kwarców, antymonitów, barytów i innych minerałów, które
dziś można było oglądać na wystawie. Sławne były kawiarnie i
bary w Cavniku, gdzie były wystawy minerałów, które można było
kupować w cenie… jednego kufla piwa. No, a wyjazd do Wołodarska
Wołyńskiego na Ukrainie! Łza się w oku kręci, gdy przypominam
sobie gdy przeszukiwaliśmy hałdę, gdzie znajdowaliśmy piękne
okazy morionów, różnych skaleni i beryli. Na miejscu można było
kupić za kilka euro piękne, jubilerskie okazy topazów, czy też beryli. Dziś teren ten jest niedostępny dla kolekcjonerów. A
opale z Dubnika, czy też kwarce i ametysty z Bańskiej Szczawnicy, piropy, almandyny z okolic Jesenika, oliwiny, opale i agaty z
czeskich lokalizacji, które mogliśmy zbierać prowadzeni przez
słynną Wierę. Można wymieniać jeszcze wiele nazw miejscowości
kojarzonych z minerałami, które mieliśmy szczęście odwiedzić.
Dzisiaj ich pozostałością są wspomnienia i okazy w kolekcjach.



godz.13.15
A
propos, jaka jest dzisiaj kondycja naszego Towarzystwa. Ciągle trwa
dzięki naszej prezesowej Kasi
Janiczek. Starsi
członkowie się wykruszają, młodsi przychodzą, jak mówią w
reklamie „z pewną nieśmiałością”. Jest to, trzeba to
powiedzieć, niszowy rodzaj zainteresowań. W dobie Internetu i
innych nowinek elektronicznych, komu chce się dzisiaj ciągle się
uczyć, czytać, oglądać, by choć trochę poznać się na tej, co
tu ukrywać, trudnej dziedzinie wiedzy. Ale wariatów ciągle nie
brakuje. Całe szczęście. Choć trudności są widoczne. Dzisiaj
wejście do czynnego kamieniołomu to jest droga przez mękę, nawet
dla Towarzystwa, a co mówić o pojedynczym kolekcjonerze. Pola , na
których kiedyś poszukiwało się agatów i kwarców w Sudetach, są
dokładnie przeczesane. Znalezienie jakiegoś okazu na nich graniczy
z cudem. Można się skupić na okolicach miejsca zamieszkania i do
szukania okazów minerałów i skamieniałości nie z tej najwyższej
półki. Dla takiej formy spędzania czasu pomocnym może być
wydany staraniem Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi przewodnik
„Atrakcje geoturystyczne regionu łódzkiego” Można go dostać w
Urzędzie Marszałkowskim (za darmo!). Korzystając z opisów w nim
zawartych można każdy weekend wykorzystać do odwiedzania miejsc w
nim opisanych i przy odrobinie szczęścia zgromadzić ciekawą
kolekcję.
godz.14.10
Nie
ma giełdy bez spotkania z Heniem
Rutyną. Dzisiaj
rozmawiamy o nowych trafieniach kryształów rud miedzi w kopalni
Lubin. Oglądam je pod lupą. Dla kolekcjonerów to wielka atrakcja,
ale nie są one tematem moich zbiorów.
godz.15.00
Koniec
na dzisiaj. Jutro też jest dzień. Mam już zaplanowane spotkania na
niedzielne przedpołudnie.
Niedziela 22.10.2017r.
godz.
10.30
Dzisiejszy
dzień zaczynam od obejrzenia stoisk z wyrobami jubilerskimi tych
twórców, o których informuje gazeta INTERSTONE na tej giełdzie.
Odwiedzam stoisko Pracowni
Cudów. Tak samo
świetna biżuteria, jak na poprzedniej giełdzie. Tak samo i na
stoisku Mazuni. Ale
nie tylko te stoiska wyróżniają się jakością i artystycznym
smakiem. Jest jeszcze kilku artystów z wyrobami jubilerskimi,
którzy pierwszy raz są na INTERSTONE i prezentują interesujące ozdoby, ale o nich napiszę przy okazji następnej giełdy.
godz.11.00
Wczoraj
po wyjściu z giełdy pomyślałem sobie, że wśród minerałów
oferowanych przez wystawców nie ma większej ilości okazów z
jednej lokalizacji. Jak przypominam sobie przed laty, to raz na
każdym stoliku dominowały kwarce z Brazylii. Po kilku latach ich
podaż spadała do rozmiarów symbolicznych. Potem ten sam proces
dotyczył agatów. Trwał on dłużej i po pewnym czasie do
naturalnych okazów dołączyły farbowane „cudeńka” oraz duża
ilość ametystów. Któregoś roku, nagle na każdym stoliku
pojawiły się zeolity z Indii oraz towarzyszące im minerały. Na
początku ceny były kosmiczne, by po mniej więcej dwóch latach
spaść do symbolicznych 5 czy 10 zł (w takiej cenie kupiłem
kolekcje tych okazów). Dziś indyjski apofyllit, stylbit, chabazyt
czy heulandyt jest rzadkością na stoiskach z minerałami. Po
„upadku” zeolitów przyszedł czas na okazy z Madagaskaru za
sprawą jednego z większych handlarzy minerałami. Madagaskarskie
kwarce, jaspisy, labradoryty, korundy, granaty czy skamieniałe
drewno zagościły w jego ofercie, by na następnych giełdach
zakrólować na prawie wszystkich stoiskach z minerałami. Dziś
madagaskarski popyt trochę się wyciszył. Maroko „wybuchło”
tuż po madagaskarskim boomie i podobnie zaczyna słabnąć. Podaż
marokańskich skamieniałości, agatów, wanadynitów i innych
rudnych minerałów jest mniejszy, bo i kolekcjonerzy są nimi
nasyceni.


Tą
sytuację skomentował mój kolega:
- Ktoś kupił kontener (24 tony) minerałów, inni nimi handlują i
jak kontener opróżni się, będzie myślał o sprowadzeniu
następnego.
A ja w tym momencie
przypomniałem sobie rozmowę z jednym z czeskich wystawców na
INTERSTONE. Ten na pytanie, o największe marzenie, jednym tchem
odpowiedział:
-
Od dłuższego czasu marzę o sprowadzeniu kontenera minerałów z
Chin, ale na to trzeba bardzo dużo pieniędzy.
godz.11.30
Tuż
przy wejściu swoje stoisko ma Krzysztof
Przybylski. Z
widzenia znamy się od lat, ale jakoś nie było okazji do dłuższej
rozmowy. Dzisiaj pytam go o nowości w minerałach.
-
Powiedz mi, dlaczego na giełdach nie ma minerałów np. z Francji,
Niemiec, Włoch czy z Portugalii. Przecież tam bliżej niż do
Maroka. Czyżby tam nie było ciekawych okazów? A może ceny są nie
na nasze kieszenie?
-
Nie umiem ci odpowiedzieć na to pytanie. Gdyby na rynku hurtowym
były te okazy, to myślisz, że bym nie kupił? Ja tylko boleję, że
skończyła się możliwość przywożenia okazów z Rosji. Zmieniono
przepisy graniczne, ceny na minerały na tamtym rynku są wysokie i
może opłaciło by się tam wywozić minerały. Gdzie te czasy, gdy
na każdej giełdzie można było kupić rosyjskie szmaragdy, beryle
nie wspominając o pospolitszych minerałach za niewielkie pieniądze.
To się już nie powtórzy.
-
Ja tam czekam na jakiegoś wystawcę, który na którejś giełdzie
będzie miał nowe okazy, chociażby chińskie, a może okazy z
jakiegoś europejskiego kraju, którego minerały dotychczas nie
gościły na polskich giełdach. Przy okazji może znajdą się
agaty do mojej kolekcji.
godz.12.40
Na
każdym INTERSTONE są stoiska z meteorytami. I na tej giełdzie nie
jest inaczej. Dziś największe stoiska z meteorytami ma Tomasz
Ogłaza. Dużo
okazów poszukiwanego „Czelabińska” i inne okazy nie tylko do
oglądania ale też do kupienia. A poza tym jest sympatycznym
rozmówcą, co dla zwiedzających, a zwłaszcza dla tych co
rozpoczynają przygodę z meteorytami jest bardzo ważne.
godz.13.45
Z
wielką przyjemnością zawsze rozmawiam z Krystianem
Dudą z pracowni
Rivendell. Zawsze ma ciekawą ekspozycję, a także niezwykłą
biżuterię z wykorzystaniem polskich kamieni ozdobnych, które sam
wydobywa. Pytam, kiedy ostatnio kopał agaty, odpowiada krótko:
-
Trzy dni temu. Idzie zima, a zimą się szlifuje, żeby było co
szlifować, to trzeba latem i jesienią kopać.
Logiczne.
No i jaki końcowy efekt! Bo jak zawsze mówi Krystian, najważniejszy
jest kamień.
godz.14.15
Przechodzę
po raz kolejny po sali, niby wszystko widziałem, ale to trochę jak
przy szukaniu grzybów, kilka razy przejdziesz las i wydaje się, że
wszystkie grzyby zebrane, a za kolejnym razem są nowe jakby przed
chwilą wyrosły. Tak i mi wyrosły niespotykane konkrecje krzemienne
z okolic Paryża. Leżały sobie wśród biżuterii. Lubię takie
ciekawostki. Jeden z okazów był przecięty. W środku śnieżnobiałej
otoczki był niewielki, szary krzemień. Ale nie dla niego te okazy
są ciekawe. Ich naturalna zewnętrzna rzeźba wygląda jak małe
dzieło sztuki. Zresztą popatrzcie na fotkę. Będzie kolejna
pamiątka z giełdy.
godz.14.45
Wczoraj
namawiałem po raz kolejny Wojtka
Mysiarę,
rzeczoznawcę jubilerskiego, by napisał artykuł do gazety na temat
poprawiania kamieni jubilerskich. Proszę go o to od lat, lecz zawsze
coś staje na przeszkodzie. Wczoraj mój kolega z Koła Wiesław
Buchowiecki
zobowiązał się do napisania tekstu o barwach w minerałach. Jest
chemikiem, więc nie są mu obce różne elektronowe perturbacje w
związkach chemicznych. On też prosił o Wojtka o artykuł,
sugerując, że byłby on uzupełnieniem jego tekstu. Ja dziś się
tylko przypomniałem. Mam nadzieję, że następna gazeta na 52
INTERSTONE, będzie ciekawa i kolorowa.
godz.15.00
Jest 15.00 i jak na każdej giełdzie następuje losowanie nagród dla
uczestników INTESTONE. Każdy kupujący bilet może wrzucić go do
ustawionej w hali skrzyneczki, zapisując na odwrocie biletu swoje
imię, nazwisko i adres. Teraz sierotka losuje wygrane. Są to okazy
mineralogiczne, biżuteria i kamienie jubilerskie. Zwycięzcy biorą
wygrane i z satysfakcją mogą iść do domu. Ja choć nie brałem
udziału w losowaniu też powinienem już jechać na obiad, ale na
pożegnanie jeszcze jedna rundka po sali, bo następna giełda
dopiero wiosną przyszłego roku.
Ryszard
Juśkiewicz
Foto:
Adam Juśkiewicz |