Sobota
20.10.2018r.
godz.
9.30
Pada,
szaro, zimno. Taka aura wita wystawców INTERSTONE. Po
kilkudziesięciu dniach ciepłych i słonecznych to niespodzianka,
ale z drugiej strony, to już przecież jesień. Trudno mieć dobre
samopoczucie przy takiej aurze. W takim nastroju wchodzę na salę i
od razu poprawia mi się humor, bo tuż przy drzwiach ma swoje
stoisko Arnold
Miziołek, z którym
nie widziałem się jakiś czas. Rozpoczynamy serdeczną rozmowę.
Nie będę relacjonował jej szczegółów, ale jeden temat wart jest
przekazania czytelnikom. Otóż Arni ma kolekcję kul wykonanych z
różnych skał i minerałów i o ich powstaniu i najciekawszych
okazach opowiada ze swadą. Pokazuje mi szczególnie wartościowe
egzemplarze. Można
je zobaczyć na fotach poniżej. Są tam popularne skały ozdobne i
skupienia różnych minerałów, jak również niektóre rzadkie
okazy jak np. foleryt. Na temat jednej skały mamy różne zdania,
ale przecież Arni jest geologiem, a ja nie, więc muszę przyznać
mu rację. Ta kula, o którą się kłóciliśmy to porfir.
Warto pokazywać takie formy kolekcjonowania minerałów, bo na
Zachodzie od pewnego czasu szerzy się taka moda. Na INTERSTONE też
na kilku stoiskach je zauważyłem. Jeden z moich przyjaciół od
pewnego czasu zleca wykonanie kul z osobiście zebranych kamieni.
Otrzymuje bardzo interesujące okazy. Może to jest jeszcze jeden
sposób na prezentowanie piękna minerałów i skał?






godz.10.15
Czas obejrzeć wystawy.
Jest ich wyjątkowo dużo i wszystkie na bardzo wysokim poziomie.
Szkoda tylko, że czytelnicy tego reportażu nie mogli się zapoznać
z ich opisem i moimi zachętami przed wejściem na salę. Cóż, ja
też dowiaduję się o nich praktycznie tuż przed giełdą i zawsze
są one dla mnie niespodzianką. Na stronie internetowej
interstone.net.pl
organizator giełdy nie może przedstawić fotek okazów, bo …
nie widzi ich przed wstawieniem do gablot. Szkoda. Na fotkach można
zobaczyć gabloty i najciekawsze okazy w nich wystawione. Nie będę
ich więc szczegółowo opisywał. Jednak jedna z wystaw wymaga
szczególnej uwagi. To wystawa Muzeum Geologicznego… nie, nie z
Łodzi, ale z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Zorganizował
ją Remigiusz Molenda. Chciało mu się zabrać z gablot muzealnych
okazy, zapakować, przywieźć, wystawić, by uczestnicy giełdy
mogli je oglądać. Brawo, brawo, brawo.
godz.11.05
Po
obejrzeniu gablot rozmawiam z
Krzysztofem Sadowskim. W
pewnym momencie słyszę następujące dywagacje:

- Wiesz, bardzo chętnie tu przyjeżdżam, choć nie zawsze mogę.
Widzę niezwykłą staranność w organizacji giełdy. Powiedz –
mówi z błyskiem w
oku – po co Januszowi Nowakowi te
wystawy, przecież do nich dopłaca. Doceniam to działanie, bo
zobacz, ile ludzi je ogląda. Ilu wśród nich jest młodych
kolekcjonerów. To dla nas, wystawców, też ma duże znaczenie, bo
co zobaczą na wystawach, pewnie będą szukali na stoiskach i ja
więcej sprzedam minerałów i sąsiad obok sprzeda więcej
skamieniałości. Po to tu jesteśmy przecież, by zarobić. Dla
idei propagowania piękna przyrody nieożywionej jest to działanie
bezcenne. Zobacz inny fakt. Chce mu się, z największym
uszanowaniem (tu na
twarzy Krzyśka pojawia się szelmowski uśmiech),
wydawać gazetę. To kosztuje. Ponosi te wydatki, by uświetnić
imprezę, by zaprezentować tematykę giełdy i wartościowej pod
względem artystycznym biżuterii. Odwiedzający giełdę będą ją
mogli poczytać w domu i … przyjść na następne INTERSTONE. Kto
z organizatorów giełd jest gotów na takie wydatki? Rzadko na
giełdach, a znam takich imprez dużo, organizuje się losowanie
nagród, często bardzo cennych, które otrzymują wylosowani
zwiedzający. Te wszystkie działania sprawiają, że impreza ta ma
ciągle bardzo dobrą markę i cieszy się taką frekwencją
odwiedzających.
-
Ja obserwuje
giełdę od wielu, wielu lat i widzę, jak dla młodych ludzi,
którzy zaczynają się interesować minerałami czy też
skamieniałościami jest to ważne wydarzenie. Mam w oczach młodych
sprzed laty, którzy tu zaczynali swoją kolekcjonerską przygodę.
Dziś są często po studiach geograficznych, czy też geologicznych,
a wielu z nich posiada wartościowe kolekcje i wciąż odwiedza
INTERSTONE.
-
Zwróć uwagę – kontynuuje
Krzysiek – co się
dzieje między giełdami. Młodzi ludzie zarażeni kolekcjonerskim
bakcylem szukają minerałów na podmiejskich polach znajdując
przede wszystkim jakieś krzemienie czy też kolorowe skały, które
przywlókł tu lodowiec. W okresie wakacji jeżdżą na wymieniane w
literaturze lokalizacje, w których można przeczytać, jak to na
polach leżą agaty, a nefryty można znajdować na drogach
dochodzących do kamieniołomu w Jordanowie. I co? I nic nie
znajdują. Po powrocie do domu, na forach mineralogicznych w
Internecie królują okazy z najwyższych półek, praktycznie
niedostępne dla przeciętnego Kowalskiego. Często tam popisują się
fachowcy pokazując i opisując rzadkie minerały, które przeważnie
widoczne są tylko pod mikroskopem. Co ma robić młody człowiek,
gdy chce, by ktoś powiedział mu, jak ma odróżnić np. chalcedon
od jaspisu, czy krzemienia? Czeka na kolejne INTERSTONE. Panie
Januszu, czapki z głów.
godz.
12.45
Jestem
przy stoliku Towarzystwa Miłośników Mineralogii, Przewagę za
stolikiem ma piękniejsza nasza część, widać to na fotografiach.
Na stoliku duża ilość minerałów, które zostały pozyskane
osobiście przez członków Towarzystwa. Przy stoliku cały czas
pełno mineralogicznej młodzieży, począwszy od absolwentów
przedszkola, po uczestników Uniwersytetu Trzeciego Wieku. O tym
rozmawialiśmy przed chwilą z Krzyśkiem. Towarzystwo włącza się
w edukację najmłodszych kolekcjonerów bez względu na ich
peselowski wiek oferując spotkania i wspólne wyjazdy w teren.
Bezcenna inicjatywa, której można tylko przyklasnąć.
godz.14.15
Myślę,
że czytelnicy tego reportażu będą ciekawi, czy z zajmowania się
meteorytami można wyżyć, czyli krótko mówiąc, czy handel
meteorytami może byś jedynym źródłem dochodów? Pytam o to
Tomasza Ogłazę:
-
Zbieranie meteorytów jest niszową dziedziną kolekcjonerstwa. Do
Polskiego Towarzystwa Meteorytowego, głównego stowarzyszenia
grupującego miłośników tej dziedziny wiedzy należy około 150
osób. Szacuję, że w Polsce mniejsze lub większe zainteresowanie
spadłymi z nieba kamieniami przejawia kilkaset osób, no może
trochę więcej. Sprzedających okazy jest kilkanaście osób. Ze
zrozumiałych względów handel meteorytami nie może być chyba
ich głównym źródłem utrzymania?
-
Z tego co mi wiadomo –mówi
Tomasz Ogłaza - w
Polsce jest tylko kilka osób, których głównym, choć nie jedynym,
źródłem utrzymania jest handel meteorytami. Jest to możliwe
jedynie, gdy tą działalność prowadzi się w ramach światowego
obrotu meteorytami. I taki oni prowadzą. Dla mnie udział w giełdach
to okazja do zarobienia środków finansowych na kupno nowych,
lepszych okazów do mojej kolekcji. Nic więcej. Zdaję sobie sprawę
z trudności, jakie byłyby przede mną, gdybym traktował to zajęcie
jako jedyne źródło utrzymania.
-
Ma pan kolekcję, w którą zainwestował pan dużo pieniędzy, czy
nie boi się pan załamania rynku, jak to miało miejsce np. z
kolekcjami znaczków, kart telefonicznych czy innych tego typu
zbiorami? Przecież ceny okazów nie mają realnej wartości. Są
warte tyle ile może zapłacić chętny do ich kupienia.
-
Należy się o to obawiać, ale kolekcjonerski zapał trudno
poskromić.
Niedziela
21.10.2018r.
godz.
10.15
Dzisiaj
znów zaglądam do stoiska Towarzystwa Miłośników Mineralogii .
Jestem z moim wnukiem Miłoszem.
Oglądanie kryształów pod mikroskopem, przysłuchiwanie się
rozmowom dziadka zawsze jest dla niego atrakcją. Być może w
przyszłości będzie chciał się zająć tą dziedziną wiedzy.
godz.11.20
Zasadą,
wyznawaną przez większość kolekcjonerów jest posiadanie
mniejszej ilości okazów, ale bardziej wartościowych. Jak mówi
klasyk (starzy kamieniarze wiedzą o kim mowa), nie można kupować
tanich minerałów, bo to się nie opłaca. Sam sprzedaje okazy nie
taniej niż za trzycyfrowe ceny. Tu się z nim zgadzam, ale jest
jeden problem. Prawie każdy zaczynał od kamyków zbieranych przez
siebie, potem kupował okazy w jak największej ilości, by mieć
okazy z różnych grup minerałów i z różnych lokalizacji.
Kolekcja się ciągle rozrasta, miejsca coraz mniej i uświadamiamy
sobie w pewnym momencie zasadę wyartykułowaną wyżej. I tu
powstaje problem. Chcemy kupować drogie, piękne eksponaty, ale co
zrobić z dotychczas posiadanymi? Wyrzucić? Szkoda. Można sprzedać?
Ale, nie każdy wie jak to zrobić. Często jeszcze bierze górę
przywiązanie. Przecież ten kamyczek był pierwszy. Ten dostałem od
cioci, a ten znalazłem osobiście w wyrobisku. Jak tu się ich
pozbyć? Wiem o czym piszę, bo to mój przypadek. Finał sprawy jest
taki, że wśród setek przeciętnych okazów w kolekcji znajduje się
niewiele perełek. Chyba takich skrupułów nie ma Wiesław
Pusz. On od pewnego
czasu przewietrza swoją kolekcję. Okazy, które nie zostaną
zakwalifikowane do tych najcenniejszych wystawia na INTERSTONE.
Niejednokrotnie są to minerały i skały z miejsc już
historycznych. Znany jest z tego, że od lat penetruje pola i
nieczynne kamieniołomy pozyskując ciekawe okazy. Niedawno pokazał
bardzo duży agat, wart każdej kolekcji, znaleziony w Sokołowcu.
Dzisiaj i ja też skorzystałem z Wiesiowego przewietrzania i mam
piękny okaz chalcedonowo – opalowo – chryzoprazowy ze Szklar.
Moim zdaniem takie traktowanie kolekcji jest wzorcowym działaniem.
Żałuję tylko, że nie potrafię iść w jego ślady.

godz.12.30
Czasem
na giełdach pojawiają się nowi wystawcy, którzy przedstawiają
swoje wyroby, minerały czy też skamieniałości. Rzadko prezentują
nowe technologie lub nowe materiały zdobnicze i jubilerskie. Bardzo
rzadko nowe minerały, skały (jak jaspis
trzmielowy na
jednym ze stoisk) czy też nieznane wcześniej lokalizacje. Taką
nowość pokazała na INTERSTONE firma Piotr
i Paweł Andrzejewscy. Jest
to kamień nazwany przez odkrywców mariacytem.
Wyroby z niego
wystawiane na giełdzie widoczne są na fotografiach. Na
jasnobrązowym tle widać fantazyjne rysunki ciemnobrązowe tworzące
obrazy, a właściwie grafiki, które wyeksponowane przez odpowiednie
ukształtowanie wyrobu są bardzo ładną galanterią jubilerską.
Rozmawiam
z wystawcami, pytam przede wszystkim, co to za kamień i skąd
pochodzi.
-
Według naszych informacji jest to prawdopodobnie (nie zlecaliśmy
badań) wapień dolomityczny, a rysunki powstają przez wtrącenia
limonitowe, które w tych kamieniach przeważnie układają się
koncentrycznie, ale z częstymi zaburzeniami. Lokalizacja , to nasza
słodka tajemnica.
Patrząc
na te skały, trudno nie mieć wrażenia, że są one bardzo podobne
do limnokwarcytów,
choć te, jak sama
nazwa wskazuje składają się głównie z SiO2.
Członkowie Towarzystwa Miłośników Mineralogii przy Uniwersytecie
Łódzkim zapewne pamiętają naszą wycieczkę do miejscowości
Banske k/Presova w 2004 roku, gdzie na końcu wsi, w dolinie
wyschłego potoku zbieraliśmy te kamienie, które po wypolerowaniu
przedstawiały bardzo ciekawe obrazy, nazywane przez nas
telewizorkami. Były one też w takim układzie kolorów. Być może
i ten materiał zasługiwałby na wykorzystanie go do wyrobów
galanterii jubilerskiej w przyszłości.
godz.13.10
Giełda jest dla mnie, i nie tylko dla mnie, miejscem spotkań i
dyskusji . Służy więc nie tylko do robienia mniejszych lub
większych interesów. Również prasa i telewizja wykorzystuje to
miejsce, by przygotować materiały reporterskie do nowych programów
i tekstów w gazetach. To też miejsce, gdzie czasem młode
pokolenie może popatrzeć na pracę rodziców, jak córka Mileny
i Kamila Caparów.
Popatrzcie na zdjęcia. Nie wymagają one komentarza.
Godz.14.15
Nadszedł czas, by organizator giełdy mógł wręczyć dyplomy i
podziękowania dla tych, co zorganizowali wystawy, które mogliśmy
oglądać na INTERSTONE. Miły gest dla tych, którym się chciało.
godz.14.45
Nie ma giełdy, bym nie
spotkał się z Heniem
Rutyną, Robertem Girulskim czy
też Krystianem
Dudą. Cytując,
tytuł jednego z programów telewizyjnych z nimi „warto
rozmawiać”, bo zawsze można się od nich coś ciekawego usłyszeć
i dowiedzieć się co słychać w wielkim, mineralogicznym świecie.
godz.15.05
Jeszcze
tylko tradycyjne losowanie upominków wśród uczestników giełdy i
ich wręczenie i praktycznie INTERSTONE niespiesznie zmierza do
końca. Do zobaczenia wiosną 2019 roku.
Ryszard
Juśkiewicz
Foto:
Adam Juśkiewicz |