Wchodzę
na giełdę z nadzieją, że spotkam ciekawych ludzi i nowe okazy do
mojej kolekcji. Spotkanie z ciekawymi ludźmi mam zagwarantowane ,
bo od progu macha do mnie Krzysiek
Przybylski. To
typowy brat łata. Jakby postać wyjęta z encyklopedycznego opisu
tego typu człowieka. Bardzo się lubimy. Zresztą ostatnio często o
nim piszę, bo i spotykamy się nie tylko na INTERSTONE ale i na
innych giełdach. Po chwili słucham jak opowiada o bardzo ciekawych
okazach agatów z Maroka. Niby zwyczajne, popularne „marokany”,
lecz nie do końca. W środku bryły z typowymi barwnymi
pierścieniami mieści się kalafiorowaty, śnieżnobiały
chalcedon. Bardzo interesujące zestawienie. Okaz bez spękań, wart
każdej kolekcji. Chciałem się trochę podroczyć z właścicielem
i odpaliłem bez większego namysłu:
-
Nie jest taki ładny, ale jest za to bardzo drogi.
-
Szukaj sobie tańszych – odpalił Krzysztof.
-
Pewnie, że poszukam .
On
wie, że jestem agaciarzem i jeszcze przyjdę do niego po to
cacuszko.
Odchodzę
i idę do sąsiedniego stolika, gdzie urzęduje podobny do Krzyśka z
charakteru Konrad
Brokowski.
Opowiadam mu o agatowej rozmowie i razem śmiejemy się z tej
sytuacji. Oglądam jego bułgarskie agaty. Bardzo zacne.
Kątem
oka obserwuję stoisko Krzyśka i widzę, że patrzy na mnie i śmieje
się. Nie śmieje, a rechocze. Wracam i pytam. Co się stało?
-
Właśnie sprzedałem ten, rzekomo za drogi agat. Musisz obyć się
smakiem.
Rzeczywiście,
miałem na niego ochotę. Ale cóż.
Czemu o tym piszę. Po
pierwsze, by oddać atmosferę INTERSTONE, a po drugie, by
zilustrować sytuacje, którą każdy kolekcjoner przeżył nie raz.
Słyszałem o nich wiele z nich. Sam przeżyłem kilka, a może
kilkanaście podobnych zdarzeń. O nich się pamięta. Dzisiejsze
dołącza do nich. O jednym opowiem, by dodać otuchy innym, którzy
przegapili okazje. Kilkanaście lat temu, gdy na giełdy przyjeżdżali
Rosjanie i mieli bardzo ciekawe okazy przy jednym ze stolików stało
dwóch osobników, którzy mieli w przezroczystym woreczku zielone
minerały. Po bliższych oględzinach okazało się, że to są
szmaragdy lub zielone beryle. Pięknie wykształcone kryształy.
Intensywna zieleń. Było ich ponad dwadzieścia. Za wszystkie
chcieli , jak dobrze pamiętam, 150 zł. Nie chcieli sprzedawać
pojedynczych egzemplarzy. Wystawca, któremu pokazywali kamienie,
po oględzinach powiedział:
- Ee, niektóre są spękane,
nie nadają się na duże oczka do biżuterii. Gdy odchodzili od
stolika w przelocie jeden z nich spytał:
- Może ty je kupisz?
Miałem
pieniądze, okazy mi się podobały, ale to „Ee”, które
słyszałem od fachowca! Odpowiedziałem:
- Nie dzięki.
Do dzisiaj żałuję,
chociażby z punktu widzenia finansowego, nie mówiąc już o
wzbogaceniu kolekcji o piękne kryształy.
godz.
10.10
Wystawy
zawsze dodają atrakcyjności INTERSTONE. Świadczy o tym ciągła
obecność zwiedzających przy gablotach. Warto kontynuować tą
tradycję. Nigdy nie dorównają im ekspozycje przy stolikach
wystawców. O tym, że to jest prezentacja kolekcji świadczą
czasem jedynie napisy na stoliku: „Nie dotykać eksponatów”.
Ich oprawa też nie jest tak atrakcyjna jak w głównych gablotach.
Tym razem można było
podziwiać wystawy: „Świat bursztynu” autorstwa Anny
Machnikowskiej i Radomira Potakowskiego z Gdyni, „Muszle
współczesnych ślimaków” Michała Wojciaka ze Zgierza, „Barwy
kwarcu” Kamila Capara z Połomu Małego oraz „Skamieniałości
Polski” Katarzyny Tupik i Pawła Żochowskiego z Kobyłki.
Szczególnie ta ostatnia wystawa mnie zafascynowała z bardzo
prozaicznego powodu, perfekcyjną preparacją okazów
paleontologicznych. Wiem jakie to jest trudne, ile wymaga czasu i ile
kosztuje u renomowanego wykonawcy jej wykonanie. Czasem oglądającym
wystawione skamieniałości wydaje się, że takie zostały
znalezione i tylko wystarczyło je wyczyścić z wapiennego pyłu.
Nic bardziej błędnego. Preparacja okazów pokazanych na wystawie to
istne mistrzostwo świata. Zresztą zobaczcie sami na fotografiach.
godz.11.15
Alicja
Brewińska – Walaszczyk od
lat uczestniczy w INTERSTONE. Na początku prezentowała duże,
naścienne mozaiki, które można zobaczyć śledząc reportaże z
poprzednich giełd. Dzisiaj zobaczyłem nową twarz artystyczną
pani Alicji , mozaikowe talerze i miniatury. Każda z miniatur
zbudowana jest z setek drobnych kolorowych szkiełek, fragmentów
muszli i minerałów. Przeważnie są to postacie zwierząt, ptaków
i motyli. Bardzo piękne. Widać to zresztą na fotografiach.
-
Każda miniatura jest unikatowa. Nigdy nie powtarzam raz
wykorzystanych motywów - mówi pani Alicja.
Koło
stolika ciągle widoczna jest grupa ludzi oglądających jej
twórczość i czasem kupujących prezentowane okazy. Jest bardzo
interesującą rozmówczynią, o swojej pracy potrafi bardzo ciekawie
opowiadać, co wykorzystuję przy każdym spotkaniu, by zdobyć
wiedzę o tej sztuce.
godz.
13.10
W
końcu trafiam do stolika Towarzystwa Miłośników Mineralogii.
Przed kilkoma dniami obchodziło ono 25-lecie działalności. Było
bardzo dużo ludzi, członków Towarzystwa i osób spoza Łodzi stale
współpracujących z nim, w tym dwóch przedstawicieli kopalni w
galowych mundurach. Byli też sympatycy naszego Towarzystwa. Jego
historię przedstawił w bardzo interesującym wystąpieniu Wiesław
Pusz, jeden z
członków-założycieli Towarzystwa.
Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że podczas tych 25 lat odbyliśmy
grubo ponad sto wyjazdów do ciekawych miejsc z punktu widzenia
mineralogicznego zlokalizowanych na terenie naszego kraju, a także
kilkadziesiąt lokalizacji poza granicami Polski . Oprócz
regularnych zebrań odbywających się na Wydziale Geografii
Uniwersytetu Łódzkiego, giełda INTERSTONE jest od wielu lat
miejscem spotkań kamieniarzy. To nic dziwnego wszak Janusz
Nowak, organizator
giełdy, jest jednym z członków założycieli tej organizacji.
Trudno się więc dziwić, że zawsze życzliwym okiem patrzy na jego
działalność na imprezie i pomaga w organizacji stoiska. Nie
inaczej było na tej edycji targów. Przy stoisku Towarzystwa oprócz
członków, którzy pełnili dyżury pod dyrekcją pani prezes
Katarzyny Janiczek,
co chwila można
było spotkać nowych gości. Ja też tam mogłem porozmawiać z
innymi członkami Towarzystwa, Pawłem
Ozimińskim,
którego nie widziałem całe lata, z Wiesławem
Buchowieckim ,
Marysią Maszewską,
Adasiem Bartnikiem
i wielu innymi postaciami z naszego grona, których nie sposób
wymienić w tak krótkim materiale. Wszystkie rozmowy życzliwe,
sympatyczne, nie tylko o kamieniach, ale również o sprawach
osobistych.
W
czym kryje się niewątpliwy sukces tej organizacji i jej
nieprzerwane trwanie już przez 25 lat? Moim zdaniem na trzech
podwalinach:
-
po pierwsze, nie ma wśród naszego grona ludzi, którzy
przerastaliby swoją wiedzą mineralogiczną pozostałych członków
Towarzystwa, a tym bardziej takich, którym się tylko wydaje, że
wszystko wiedzą lepiej. Taka sytuacja skłaniałaby do stwarzania
jedynie słusznych poglądów i przekazywania jedynie prawdziwych
informacji, które należy bezwzględnie i bezkrytycznie przyjmować
do wiadomości. W Towarzystwie jest swoista mieszanka zawodów,
od ogrodnika, leśnika, studenta, inżyniera, lekarza aż po
profesorów różnej specjalności. Różnimy się wykształceniem i
doświadczeniem życiowym, ale wszyscy uczymy się ciągle o naszych
zainteresowaniach pozazawodowych. Nie dzieli nas w tym żadna bariera
formalna. To nas łączy.
-
po drugie, po prostu się lubimy. To nie wymaga szczegółowego
komentarza,
-
po trzecie, istnieje swego rodzaju sztafeta pokoleń. Przychodzą
nowi, młodzi członkowie. Garną się do nas ludzie spoza Łodzi,
którym chce się spotykać z nami . Biorą udział w działalności
Towarzystwa ludzie z Radomia, Wrocławia, Wałbrzycha, Bełchatowa,
Kielc i Konina (wymieniłem tych co znam osobiście). W rozszerzaniu
grona członków naszej organizacji, zwłaszcza o ludzi młodych,
szczególne zasługi ma Kasia
Janiczek, nasza
pani prezes. To bardzo ważne, by obok naszego seniora Waldka
Muzolfa i
wieloletnich członków Towarzystwa uczestniczyły w działalności
koła ludzie w wieku naszych dzieci i wnuków. Może z nich wyrosną
kiedyś prawdziwi, profesjonalni mineralodzy. Tak trzymaj Kasiu!
godz.
13.10
Często
w reportażu z giełdy występują wystawcy, którzy od lat
przyjeżdżają na INTERSTONE i mają ciekawe produkty do
zaoferowania odwiedzającym giełdę. Jednak nie zaniedbuję
debiutantów. Dzisiaj widziałem kilkoro nowych uczestników giełdy,
których widywałem już na innych tego typu imprezach. Jedną
zarekomendowała Gazeta Targowa INTERSTONE. To Jena
i Robert Polak. Odwiedziłem
ich stoisko
. Nie
jestem specjalistą z tej dziedziny sztuki, ale sami popatrzcie
jakie to ładne precjoza.
godz.
14.15
Inną
nową twarzą na INTERSTONE jest Karolina
Pęcherzewska, specjalistka
od biżuterii z opalami. Jej protoplasta Tomasz
Pęcherzewski był
pierwszy raz na naszej giełdzie rok temu. Jest on zresztą autorem
reportażu w bieżącym wydaniu Gazety Targowej o opalach
australijskich. Pani Karolina prezentuje wykonane przez siebie
opalowe precjoza . Ma też na swoim stoliku obrobione opale gotowe do
wykorzystania do produkcji biżuterii. Można je zobaczyć na
fotkach.
godz.
14.50
Na
każdej giełdzie jest małżeństwo Puszów.
On, Wiesław,
członek-założyciel Towarzystwa Miłośników Mineralogii, ona
Jolanta, aktywny
kibic Towarzystwa. Zawsze towarzyszy mężowi w mineralogicznych
wyjazdach. Czasem uczestniczy w zebraniach, a ostatnio jest
gospodynią stoiska z minerałami, które państwo Puszowie zbierali
przez lata, a dziś część z nich prezentują na INTERSTONE . Ich
okazy mają dodatkową wartość, bo zostały znalezione nie przez
zawodowców, ale przez autentycznych hobbistów. Na temat każdego
okazu można posłuchać ciekawej historii, szczegółowego opisu
miejsca znalezienia kamienia. To, zwłaszcza dla początkujących
zbieraczy jest bezcenne. Co ja mówię, dla początkujących
zbieraczy. Ja nim nie jestem, a rozmowa zarówno z Jolą jak i
Wiesławem jest po prostu przyjemnością intelektualną. Na każdej
giełdzie zawsze mają coś ciekawego do powiedzenia. Pozdrawiam
oboje.
Niedziela
14.04.2019r.
godz.10.15
Na
INTERSTONE są
organizowane często wydarzenia
związane z
tematyką giełdy, ale realizowane w niekonwencjonalny sposób. Przed
laty zostało wprowadzone stoisko z rzeczoznawcą w dziedzinie
gemmologii, który odpowiada na każde wątpliwości o autentyczność
kamieni w kupionej biżuterii , a także autorytatywnie stwierdza
jaki to kamień. Cenna inicjatywa jest kontynuowana na każdej
giełdzie. Przed kilkoma laty na INTERSTONE Piotr
Tomaszewski wraz
ze swoim współpracownikiem prezentował na żywo produkcję
pierścionka z oczkiem z kamienia szlachetnego. Swoją pracę
prezentował również na dużym ekranie. Było to niezwykle
interesujące wydarzenie.
Od wczoraj zwiedzający , a
szczególnie dzieci, mogli przejść kurs płukania złota. Jego
animatorem był Adam
Ignaciak .
Nadzorował proces uzyskiwania drogiego kruszcu przez najmłodszych,
a także wystawiał certyfikaty świadczące o ukończenia pierwszego
etapu szkolenia na płukacza złota. Wielka frajda dla najmłodszych
i nie tylko. Trzeba było widzieć zainteresowanie rodziców. Jak z
entuzjazmem reagowali na znalezienie skarbu przez swoje pociechy.
godz.11.30
Od
dawna czekałem na spotkanie z Michałem
Budziaszkiem,
wybitnym specjalistą od spraw skamieniałości. Przygotowuje
materiał dotyczący odkryć paleontologicznych i swoje przemyślenia
chciałem z nim skonsultować. Rozmawiamy przy jego stoliku ze
skamieniałościami.
-
Co pewien czas na łamach gazet można przeczytać o rzekomo
sensacyjnych odkryciach paleontologicznych. Często mam wrażenie, że
są to odkrycia najważniejsze dla ich odkrywców, ale wnoszące
niewiele do ogólnoświatowej nauki. Przykłady? Proszę. Niedawno
pasjonowaliśmy się odkryciem śladów dinozaura w jednym z
kamieniołomów. To ciekawe, ale są to któreś z kolei tropy
znane wcześniej na różnych stanowiskach. Przed kilkoma miesiącami
gazetową sensacją było odkrycie skamieniałych jaj dinozaurów w
jednej z chińskich prowincji. Co odkrycie to wniosło do światowej
nauki? Niewiele. Podobnych skamieniałości tylko na pustyni Gobi
znaleziono kilkanaście. Podobnie z odkryciem pancerza pancernika
żyjącego przed epoką lodowcową znalezionego koło Buenos Aires.
Co sądzisz na ten temat? – pytam Michała.
-
Masz rację w sprawie zasadniczej. Nie są to epokowe odkrycia, ale
ważne dla ich znalazców. Chłop, który odkrył pancerz pancernika
cieszy się jak dziecko, bo czuje się odkrywcą. Dziennikarz
lokalnej gazety też ma hit. Wykorzystuje to. Co z tego, że dla
nauki to ma niewielkie znaczenie. Ta wiadomość przedrukowana w
gazecie centralnej zaczyna żyć swoim życiem. Weź pod uwagę fakt,
że na niektórych stanowiskach paleontologicznych leżą setki
kości. Grzebanie w nich, by wynaleźć nowe skamieniałe zwierzę
wymaga wieloletniej pracy, która z czegoś musi być opłacana. Aby
dostać grant na dalsze badania, trzeba najpierw coś odkryć. I się
odkrywa, publikuje i jest szansa na kasę na prawdziwe badania i być
może epokowe odkrycie. Gazety czytają również decydenci, którzy
przydzielają fundusze i takie informacje , być może podświadomie,
wpływają na to, kto otrzyma te pieniądze.
-
Czy spotkałeś się z takimi odkryciami w swojej praktyce zawodowej?
-
Ależ oczywiście. Niedawno w Warszawie było niby sensacyjne
odkrycie kości mamuta podczas budowy metra. Informowały o tym media
nie tylko warszawskie. Tylko w rzeczywistości, były to szczątki,
którym na świecie odkryto na pęczki, a jakość ich była taka, że
mi nie opłacałoby się po nie schylić, nie mówiąc o tym by
włączyć je do jakiejkolwiek kolekcji, czy też zaoferować na
giełdzie.
-
Trochę rozjaśniłeś mi zagadnienie. Napiszę o tym w następnej
gazecie.
godz.13.15
Nie
raz, nie dwa pisałem o reklamie i promocji wystaw tego typu jak
INTERSTONE. Wydaje się to oczywiste, że ilość ludzi
odwiedzających tego typu imprezy zależy od wcześniejszych
informacji o ich istnieniu, od reklamy w prasie, telewizji i radiu, a
także ilości bilbordów promujących wydarzenie. O tej sprawie
rozmawiam z Jerzym
Jaszczyszynem, wieloletnim
wystawcą na INTERSTONE.
-
Jurku, czemu, twoim zdaniem, niektóre imprezy dotyczące minerałów
i skamieniałości, a także biżuterii mają dużą frekwencję, a
inne małą ? – pytam.
-
Sam wiesz dlaczego. Bywanie na giełdach to mój chleb powszedni. Gdy
jadę na taką imprezę i nie widzę żadnego plakatu, żadnej
reklamy to mam przeczucie, że i frekwencja będzie marna. To nie
jest potrzebne dla wystawców. Oni tafią tam gdzie mają trafić.
Trzeba przyciągnąć widzów, bo wśród nich są kupujący, dla
których uczestniczymy w imprezie.
Dam
ci przykład. „Lwóweckie Lato Agatowe” nie dość, że ma
długoletnią tradycję, to jeszcze ma profesjonalną reklamę i co
jest ważne, dużo imprez towarzyszących. Ktoś, kto nie zna się
na minerałach, ale przyjdzie na występy i przy okazji zobaczy je,
zaciekawi się, to czasem kupi. Tam wystawcy mogą jechać w
ciemno, bo wiedzą, że to będzie murowany sukces finansowy. Są
też giełdy bez tej całej oprawy (nie chce wymieniać nazw
miejscowości) i tam nie zawsze można wyjść na swoje, bo
przecież trzeba zapłacić za stoisko, za hotel, za podróż. Taki
jest mój punkt widzenia.
godz.14.30
Nie
ma giełdy bym nie pogadał z
Heniem Rutyną . Znamy
się od pierwszych moich bytności na tej imprezie. Zawsze ma coś
ciekawego z Zagłębia Miedziowego, często ma kaczawskie agaty. Od
wielu lat przyjeżdża na INTERSTONE z żoną,
Anną-HyżyRutyną.
Do tej pory nie miałem możliwości porozmawiać z nią o jej
wyrobach jubilerskich, bo pani Ania ma firmę jubilerską „Turkus”.
Oglądam jej wyroby. Delikatne, nie narzucające się swoją
wielkością. Długo nie mogłem porozmawiać , bo ciągle ktoś
podchodził do stoiska, pytał, oglądał, kupował. W końcu
mogliśmy chwilę pogadać i zrobić fotkę. Umówiliśmy się na
prezentację jubilerskiej roboty pani Ani w następnej Gazecie
Targowej. Trzymam za słowo!
godz.15.10
Już
dawno powinienem być w domu. Ale jeszcze chwila. Muszę pogadać z
KrystianemDudą,
obejrzeć dokładnie nowości na stoisku Kamila
Capara oraz nowe
wyroby z mariacytu
przy stoisku Piotra
Andrzejewskiego i …
do zobaczenia na październikowej giełdzie.