valid XHTML 1.1     valid CSS 2  any browser

reportaże


54 Interstone 13-14. 04.2019r.

Sobota 13.04.2019r.

godz. 9.20

Wchodzę na giełdę z nadzieją, że spotkam ciekawych ludzi i nowe okazy do mojej kolekcji. Spotkanie z ciekawymi ludźmi mam zagwarantowane , bo od progu macha do mnie Krzysiek Przybylski. To typowy brat łata. Jakby postać wyjęta z encyklopedycznego opisu tego typu człowieka. Bardzo się lubimy. Zresztą ostatnio często o nim piszę, bo i spotykamy się nie tylko na INTERSTONE ale i na innych giełdach. Po chwili słucham jak opowiada o bardzo ciekawych okazach agatów z Maroka. Niby zwyczajne, popularne „marokany”, lecz nie do końca. W środku bryły z typowymi barwnymi pierścieniami mieści się kalafiorowaty, śnieżnobiały chalcedon. Bardzo interesujące zestawienie. Okaz bez spękań, wart każdej kolekcji. Chciałem się trochę podroczyć z właścicielem i odpaliłem bez większego namysłu:

- Nie jest taki ładny, ale jest za to bardzo drogi.

- Szukaj sobie tańszych – odpalił Krzysztof.

- Pewnie, że poszukam .

On wie, że jestem agaciarzem i jeszcze przyjdę do niego po to cacuszko.

Odchodzę i idę do sąsiedniego stolika, gdzie urzęduje podobny do Krzyśka z charakteru Konrad Brokowski. Opowiadam mu o agatowej rozmowie i razem śmiejemy się z tej sytuacji. Oglądam jego bułgarskie agaty. Bardzo zacne.

Kątem oka obserwuję stoisko Krzyśka i widzę, że patrzy na mnie i śmieje się. Nie śmieje, a rechocze. Wracam i pytam. Co się stało?

- Właśnie sprzedałem ten, rzekomo za drogi agat. Musisz obyć się smakiem.

Rzeczywiście, miałem na niego ochotę. Ale cóż.

Czemu o tym piszę. Po pierwsze, by oddać atmosferę INTERSTONE, a po drugie, by zilustrować sytuacje, którą każdy kolekcjoner przeżył nie raz. Słyszałem o nich wiele z nich. Sam przeżyłem kilka, a może kilkanaście podobnych zdarzeń. O nich się pamięta. Dzisiejsze dołącza do nich. O jednym opowiem, by dodać otuchy innym, którzy przegapili okazje. Kilkanaście lat temu, gdy na giełdy przyjeżdżali Rosjanie i mieli bardzo ciekawe okazy przy jednym ze stolików stało dwóch osobników, którzy mieli w przezroczystym woreczku zielone minerały. Po bliższych oględzinach okazało się, że to są szmaragdy lub zielone beryle. Pięknie wykształcone kryształy. Intensywna zieleń. Było ich ponad dwadzieścia. Za wszystkie chcieli , jak dobrze pamiętam, 150 zł. Nie chcieli sprzedawać pojedynczych egzemplarzy. Wystawca, któremu pokazywali kamienie, po oględzinach powiedział:

- Ee, niektóre są spękane, nie nadają się na duże oczka do biżuterii. Gdy odchodzili od stolika w przelocie jeden z nich spytał:

- Może ty je kupisz?

Miałem pieniądze, okazy mi się podobały, ale to „Ee”, które słyszałem od fachowca! Odpowiedziałem:

- Nie dzięki.

Do dzisiaj żałuję, chociażby z punktu widzenia finansowego, nie mówiąc już o wzbogaceniu kolekcji o piękne kryształy.

godz. 10.10

Wystawy zawsze dodają atrakcyjności INTERSTONE. Świadczy o tym ciągła obecność zwiedzających przy gablotach. Warto kontynuować tą tradycję. Nigdy nie dorównają im ekspozycje przy stolikach wystawców. O tym, że to jest prezentacja kolekcji świadczą czasem jedynie napisy na stoliku: „Nie dotykać eksponatów”. Ich oprawa też nie jest tak atrakcyjna jak w głównych gablotach.

Tym razem można było podziwiać wystawy: „Świat bursztynu” autorstwa Anny Machnikowskiej i Radomira Potakowskiego z Gdyni, „Muszle współczesnych ślimaków” Michała Wojciaka ze Zgierza, „Barwy kwarcu” Kamila Capara z Połomu Małego oraz „Skamieniałości Polski” Katarzyny Tupik i Pawła Żochowskiego z Kobyłki. Szczególnie ta ostatnia wystawa mnie zafascynowała z bardzo prozaicznego powodu, perfekcyjną preparacją okazów paleontologicznych. Wiem jakie to jest trudne, ile wymaga czasu i ile kosztuje u renomowanego wykonawcy jej wykonanie. Czasem oglądającym wystawione skamieniałości wydaje się, że takie zostały znalezione i tylko wystarczyło je wyczyścić z wapiennego pyłu. Nic bardziej błędnego. Preparacja okazów pokazanych na wystawie to istne mistrzostwo świata. Zresztą zobaczcie sami na fotografiach.

godz.11.15

Alicja Brewińska – Walaszczyk od lat uczestniczy w INTERSTONE. Na początku prezentowała duże, naścienne mozaiki, które można zobaczyć śledząc reportaże z poprzednich giełd. Dzisiaj zobaczyłem nową twarz artystyczną pani Alicji , mozaikowe talerze i miniatury. Każda z miniatur zbudowana jest z setek drobnych kolorowych szkiełek, fragmentów muszli i minerałów. Przeważnie są to postacie zwierząt, ptaków i motyli. Bardzo piękne. Widać to zresztą na fotografiach.

- Każda miniatura jest unikatowa. Nigdy nie powtarzam raz wykorzystanych motywów - mówi pani Alicja.

Koło stolika ciągle widoczna jest grupa ludzi oglądających jej twórczość i czasem kupujących prezentowane okazy. Jest bardzo interesującą rozmówczynią, o swojej pracy potrafi bardzo ciekawie opowiadać, co wykorzystuję przy każdym spotkaniu, by zdobyć wiedzę o tej sztuce.

godz. 13.10

W końcu trafiam do stolika Towarzystwa Miłośników Mineralogii. Przed kilkoma dniami obchodziło ono 25-lecie działalności. Było bardzo dużo ludzi, członków Towarzystwa i osób spoza Łodzi stale współpracujących z nim, w tym dwóch przedstawicieli kopalni w galowych mundurach. Byli też sympatycy naszego Towarzystwa. Jego historię przedstawił w bardzo interesującym wystąpieniu Wiesław Pusz, jeden z członków-założycieli Towarzystwa. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że podczas tych 25 lat odbyliśmy grubo ponad sto wyjazdów do ciekawych miejsc z punktu widzenia mineralogicznego zlokalizowanych na terenie naszego kraju, a także kilkadziesiąt lokalizacji poza granicami Polski . Oprócz regularnych zebrań odbywających się na Wydziale Geografii Uniwersytetu Łódzkiego, giełda INTERSTONE jest od wielu lat miejscem spotkań kamieniarzy. To nic dziwnego wszak Janusz Nowak, organizator giełdy, jest jednym z członków założycieli tej organizacji. Trudno się więc dziwić, że zawsze życzliwym okiem patrzy na jego działalność na imprezie i pomaga w organizacji stoiska. Nie inaczej było na tej edycji targów. Przy stoisku Towarzystwa oprócz członków, którzy pełnili dyżury pod dyrekcją pani prezes Katarzyny Janiczek, co chwila można było spotkać nowych gości. Ja też tam mogłem porozmawiać z innymi członkami Towarzystwa, Pawłem Ozimińskim, którego nie widziałem całe lata, z Wiesławem Buchowieckim , Marysią Maszewską, Adasiem Bartnikiem i wielu innymi postaciami z naszego grona, których nie sposób wymienić w tak krótkim materiale. Wszystkie rozmowy życzliwe, sympatyczne, nie tylko o kamieniach, ale również o sprawach osobistych.

W czym kryje się niewątpliwy sukces tej organizacji i jej nieprzerwane trwanie już przez 25 lat? Moim zdaniem na trzech podwalinach:

- po pierwsze, nie ma wśród naszego grona ludzi, którzy przerastaliby swoją wiedzą mineralogiczną pozostałych członków Towarzystwa, a tym bardziej takich, którym się tylko wydaje, że wszystko wiedzą lepiej. Taka sytuacja skłaniałaby do stwarzania jedynie słusznych poglądów i przekazywania jedynie prawdziwych informacji, które należy bezwzględnie i bezkrytycznie przyjmować do wiadomości. W Towarzystwie jest swoista mieszanka zawodów, od ogrodnika, leśnika, studenta, inżyniera, lekarza aż po profesorów różnej specjalności. Różnimy się wykształceniem i doświadczeniem życiowym, ale wszyscy uczymy się ciągle o naszych zainteresowaniach pozazawodowych. Nie dzieli nas w tym żadna bariera formalna. To nas łączy.

- po drugie, po prostu się lubimy. To nie wymaga szczegółowego komentarza,

- po trzecie, istnieje swego rodzaju sztafeta pokoleń. Przychodzą nowi, młodzi członkowie. Garną się do nas ludzie spoza Łodzi, którym chce się spotykać z nami . Biorą udział w działalności Towarzystwa ludzie z Radomia, Wrocławia, Wałbrzycha, Bełchatowa, Kielc i Konina (wymieniłem tych co znam osobiście). W rozszerzaniu grona członków naszej organizacji, zwłaszcza o ludzi młodych, szczególne zasługi ma Kasia Janiczek, nasza pani prezes. To bardzo ważne, by obok naszego seniora Waldka Muzolfa i wieloletnich członków Towarzystwa uczestniczyły w działalności koła ludzie w wieku naszych dzieci i wnuków. Może z nich wyrosną kiedyś prawdziwi, profesjonalni mineralodzy. Tak trzymaj Kasiu!

godz. 13.10

Często w reportażu z giełdy występują wystawcy, którzy od lat przyjeżdżają na INTERSTONE i mają ciekawe produkty do zaoferowania odwiedzającym giełdę. Jednak nie zaniedbuję debiutantów. Dzisiaj widziałem kilkoro nowych uczestników giełdy, których widywałem już na innych tego typu imprezach. Jedną zarekomendowała Gazeta Targowa INTERSTONE. To Jena i Robert Polak. Odwiedziłem ich stoisko . Nie jestem specjalistą z tej dziedziny sztuki, ale sami popatrzcie jakie to ładne precjoza.

godz. 14.15

Inną nową twarzą na INTERSTONE jest Karolina Pęcherzewska, specjalistka od biżuterii z opalami. Jej protoplasta Tomasz Pęcherzewski był pierwszy raz na naszej giełdzie rok temu. Jest on zresztą autorem reportażu w bieżącym wydaniu Gazety Targowej o opalach australijskich. Pani Karolina prezentuje wykonane przez siebie opalowe precjoza . Ma też na swoim stoliku obrobione opale gotowe do wykorzystania do produkcji biżuterii. Można je zobaczyć na fotkach.

godz. 14.50

Na każdej giełdzie jest małżeństwo Puszów. On, Wiesław, członek-założyciel Towarzystwa Miłośników Mineralogii, ona Jolanta, aktywny kibic Towarzystwa. Zawsze towarzyszy mężowi w mineralogicznych wyjazdach. Czasem uczestniczy w zebraniach, a ostatnio jest gospodynią stoiska z minerałami, które państwo Puszowie zbierali przez lata, a dziś część z nich prezentują na INTERSTONE . Ich okazy mają dodatkową wartość, bo zostały znalezione nie przez zawodowców, ale przez autentycznych hobbistów. Na temat każdego okazu można posłuchać ciekawej historii, szczegółowego opisu miejsca znalezienia kamienia. To, zwłaszcza dla początkujących zbieraczy jest bezcenne. Co ja mówię, dla początkujących zbieraczy. Ja nim nie jestem, a rozmowa zarówno z Jolą jak i Wiesławem jest po prostu przyjemnością intelektualną. Na każdej giełdzie zawsze mają coś ciekawego do powiedzenia. Pozdrawiam oboje.

Niedziela 14.04.2019r.

godz.10.15

Na INTERSTONE są organizowane często wydarzenia związane z tematyką giełdy, ale realizowane w niekonwencjonalny sposób. Przed laty zostało wprowadzone stoisko z rzeczoznawcą w dziedzinie gemmologii, który odpowiada na każde wątpliwości o autentyczność kamieni w kupionej biżuterii , a także autorytatywnie stwierdza jaki to kamień. Cenna inicjatywa jest kontynuowana na każdej giełdzie. Przed kilkoma laty na INTERSTONE Piotr Tomaszewski wraz ze swoim współpracownikiem prezentował na żywo produkcję pierścionka z oczkiem z kamienia szlachetnego. Swoją pracę prezentował również na dużym ekranie. Było to niezwykle interesujące wydarzenie.

Od wczoraj zwiedzający , a szczególnie dzieci, mogli przejść kurs płukania złota. Jego animatorem był Adam Ignaciak . Nadzorował proces uzyskiwania drogiego kruszcu przez najmłodszych, a także wystawiał certyfikaty świadczące o ukończenia pierwszego etapu szkolenia na płukacza złota. Wielka frajda dla najmłodszych i nie tylko. Trzeba było widzieć zainteresowanie rodziców. Jak z entuzjazmem reagowali na znalezienie skarbu przez swoje pociechy.

godz.11.30

Od dawna czekałem na spotkanie z Michałem Budziaszkiem, wybitnym specjalistą od spraw skamieniałości. Przygotowuje materiał dotyczący odkryć paleontologicznych i swoje przemyślenia chciałem z nim skonsultować. Rozmawiamy przy jego stoliku ze skamieniałościami.

- Co pewien czas na łamach gazet można przeczytać o rzekomo sensacyjnych odkryciach paleontologicznych. Często mam wrażenie, że są to odkrycia najważniejsze dla ich odkrywców, ale wnoszące niewiele do ogólnoświatowej nauki. Przykłady? Proszę. Niedawno pasjonowaliśmy się odkryciem śladów dinozaura w jednym z kamieniołomów. To ciekawe, ale są to któreś z kolei tropy znane wcześniej na różnych stanowiskach. Przed kilkoma miesiącami gazetową sensacją było odkrycie skamieniałych jaj dinozaurów w jednej z chińskich prowincji. Co odkrycie to wniosło do światowej nauki? Niewiele. Podobnych skamieniałości tylko na pustyni Gobi znaleziono kilkanaście. Podobnie z odkryciem pancerza pancernika żyjącego przed epoką lodowcową znalezionego koło Buenos Aires. Co sądzisz na ten temat? – pytam Michała.

- Masz rację w sprawie zasadniczej. Nie są to epokowe odkrycia, ale ważne dla ich znalazców. Chłop, który odkrył pancerz pancernika cieszy się jak dziecko, bo czuje się odkrywcą. Dziennikarz lokalnej gazety też ma hit. Wykorzystuje to. Co z tego, że dla nauki to ma niewielkie znaczenie. Ta wiadomość przedrukowana w gazecie centralnej zaczyna żyć swoim życiem. Weź pod uwagę fakt, że na niektórych stanowiskach paleontologicznych leżą setki kości. Grzebanie w nich, by wynaleźć nowe skamieniałe zwierzę wymaga wieloletniej pracy, która z czegoś musi być opłacana. Aby dostać grant na dalsze badania, trzeba najpierw coś odkryć. I się odkrywa, publikuje i jest szansa na kasę na prawdziwe badania i być może epokowe odkrycie. Gazety czytają również decydenci, którzy przydzielają fundusze i takie informacje , być może podświadomie, wpływają na to, kto otrzyma te pieniądze.

- Czy spotkałeś się z takimi odkryciami w swojej praktyce zawodowej?

- Ależ oczywiście. Niedawno w Warszawie było niby sensacyjne odkrycie kości mamuta podczas budowy metra. Informowały o tym media nie tylko warszawskie. Tylko w rzeczywistości, były to szczątki, którym na świecie odkryto na pęczki, a jakość ich była taka, że mi nie opłacałoby się po nie schylić, nie mówiąc o tym by włączyć je do jakiejkolwiek kolekcji, czy też zaoferować na giełdzie.

- Trochę rozjaśniłeś mi zagadnienie. Napiszę o tym w następnej gazecie.

godz.13.15

Nie raz, nie dwa pisałem o reklamie i promocji wystaw tego typu jak INTERSTONE. Wydaje się to oczywiste, że ilość ludzi odwiedzających tego typu imprezy zależy od wcześniejszych informacji o ich istnieniu, od reklamy w prasie, telewizji i radiu, a także ilości bilbordów promujących wydarzenie. O tej sprawie rozmawiam z Jerzym Jaszczyszynem, wieloletnim wystawcą na INTERSTONE.

- Jurku, czemu, twoim zdaniem, niektóre imprezy dotyczące minerałów i skamieniałości, a także biżuterii mają dużą frekwencję, a inne małą ? – pytam.

- Sam wiesz dlaczego. Bywanie na giełdach to mój chleb powszedni. Gdy jadę na taką imprezę i nie widzę żadnego plakatu, żadnej reklamy to mam przeczucie, że i frekwencja będzie marna. To nie jest potrzebne dla wystawców. Oni tafią tam gdzie mają trafić. Trzeba przyciągnąć widzów, bo wśród nich są kupujący, dla których uczestniczymy w imprezie.

Dam ci przykład. „Lwóweckie Lato Agatowe” nie dość, że ma długoletnią tradycję, to jeszcze ma profesjonalną reklamę i co jest ważne, dużo imprez towarzyszących. Ktoś, kto nie zna się na minerałach, ale przyjdzie na występy i przy okazji zobaczy je, zaciekawi się, to czasem kupi. Tam wystawcy mogą jechać w ciemno, bo wiedzą, że to będzie murowany sukces finansowy. Są też giełdy bez tej całej oprawy (nie chce wymieniać nazw miejscowości) i tam nie zawsze można wyjść na swoje, bo przecież trzeba zapłacić za stoisko, za hotel, za podróż. Taki jest mój punkt widzenia.

godz.14.30

Nie ma giełdy bym nie pogadał z Heniem Rutyną . Znamy się od pierwszych moich bytności na tej imprezie. Zawsze ma coś ciekawego z Zagłębia Miedziowego, często ma kaczawskie agaty. Od wielu lat przyjeżdża na INTERSTONE z żoną, Anną-Hyży Rutyną. Do tej pory nie miałem możliwości porozmawiać z nią o jej wyrobach jubilerskich, bo pani Ania ma firmę jubilerską „Turkus”. Oglądam jej wyroby. Delikatne, nie narzucające się swoją wielkością. Długo nie mogłem porozmawiać , bo ciągle ktoś podchodził do stoiska, pytał, oglądał, kupował. W końcu mogliśmy chwilę pogadać i zrobić fotkę. Umówiliśmy się na prezentację jubilerskiej roboty pani Ani w następnej Gazecie Targowej. Trzymam za słowo!

godz.15.10

Już dawno powinienem być w domu. Ale jeszcze chwila. Muszę pogadać z Krystianem Dudą, obejrzeć dokładnie nowości na stoisku Kamila Capara oraz nowe wyroby z mariacytu przy stoisku Piotra Andrzejewskiego i … do zobaczenia na październikowej giełdzie.

Ryszard Juśkiewicz

Foto: Adam Juśkiewicz

do góry | powrótHISTORIA GIEŁDY • REPORTAŻE • JUBILEUSZ INTERSTONE