Sobota
25.04.2015r.
godz.
10.00
Już przed wejściem do hali wita odwiedzających giełdę rollup
informujący Towarzystwie Miłośników Mineralogii. Tuż po wejściu
wystawa, a w centralnej części gabloty „Kolekcja zbiorcza
Towarzystwa Miłośników Mineralogii Łódź”, po przejściu
hali, na jej końcu stolik Towarzystwa. Za stołem senior
Waldemar
Muzolf
oraz
Przywódczyni naszej organizacji
Kasia
Janiczek
z synem.
Na stole materiały
reklamowe i okazy mineralogiczne członków Towarzystwa. Jednym
słowem trwa na targach ofensywa reklamowa naszej organizacji.
Zapraszamy do niej wszystkich chętnych, którzy nad klikaniem w
smartfon czy też zajęciami z tabletem preferują poznawanie piękna
przyrody nieożywionej, chcą uczestniczyć w spotkaniach Towarzystwa
i wyjazdach w teren.
Wśród
nas są ludzie różnych profesji od młodzieży szkolnej,
pracowników uczelni (w tym profesorów), lekarzy, inżynierów, po
rzemieślników i urzędników. Nie brak również w naszym gronie
emerytów, czyli jak grzecznie ich nazywamy , „stypendystów
ZUS-u”.
INTERSTONE
patronuje temu przedsięwzięciu. Wszystkie dane kontaktowe można
wyczytać na załączonej fotografii.
godz.
10. 30
Giełda
zawsze jest okazją do rozmów i wymiany doświadczeń wśród
wystawiających, a także odwiedzających giełdę. Tak jest i tym
razem. Niedaleko stolika Towarzystwa Miłośników Mineralogii swoje
prace wystawia
Alicja
Brewińska-Walaszczyk,
absolwentka
Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi z 2001 roku
.
O jej twórczości
można przeczytać w jednej z poprzednich wydań gazety INTERSTONE, a
także na stronie internetowej
www.interstone.net.pl
.
Nie wszyscy
jednak wiedzą, że Pani Alicja jest świetną rozmówczynią.
Opowiada chętnie o swojej twórczości, inspiracjach, a także o
planach na przyszłość. Ja też korzystam z tego i pytam, może
niezbyt grzecznie:
- Czy ze sztuki można wyżyć?
- Niestety nie. Tą mozaikę –
tu pokazuje na jedną ze swoich prac, którą można zobaczyć na
zdjęciu – wykonywałam przez cały miesiąc. Jej cena uwzględnia
zarówno koszt materiału (w tym kamieni ozdobnych i kilku
szlachetnych) jak i moją robociznę. Niestety na razie nie udało mi
się jej sprzedać, a z czegoś żyć trzeba. Czy zatem mam obok
sztuki, wytwarzać czyste rzemiosło, za niższą cenę? A może
zająć się w międzyczasie inną działalnością gospodarczą?
-
Ale tak mają artyści –wtrącam – prawie wszyscy wielcy mieli
trudności z uznaniem swojej sztuki, a tym bardziej z zamianą jej na
pieniądze.
-Tak
to jest, szczególnie w czasach, gdy nie ma w Polsce licznej klasy
średniej i w powijakach jest wśród niej snobizm na sztukę.
godz.
11.15
Po tej rozmowie zastanowiłem
się, co to jest sztuka w jubilerstwie? Kto potrafi patrząc na
jubilerskie precjoza odpowiedzieć autorytatywnie : - To jest sztuka,
to rzemiosło, a to po prostu kicz. Czy dla każdego będzie to taka
sama odpowiedź? Czy artystą można nazwać wykonawcę zawieszki z
naturalnego kamienia? Tu sztukę tworzy natura, a jedynie cena może
podkreślić unikatowość wzoru czy barwy kamienia. Czy sztuką
można nazwać wypolerowaną skamieniałość wykorzystaną do wyrobu
broszki. Jeżeli to nie jest sztuką, to czy sztuką jest dodanie do
takiego kamienia srebrnej oprawy. A może to też jest zwykłe
rzemiosło. Pytań jest znacznie więcej. Czy można sztuką nazwać
oprawienie w srebro kawałka szczotki kwarcowej (natura ) bez
ingerencji wytwórcy? Uff! Chyba odpowiedź na pytanie, co jest
sztuką powstaje jednak przede wszystkim w głowie odbiorcy.
Po tych rozważaniach
spojrzałem na wyroby eksponowane na jednym ze stolików.
Przeanalizowałem szybko to, do czego doszedłem kilka chwil temu i
muszę stwierdzić:
– To jest sztuka, tak mi
podpowiada moje poczucie estetyki.
Niestety,
widoczna na zdjęciu autorka nie chciała się przedstawić.
- Ja niedawno przyjechałam z
Francji i zamieszkałam w Polsce i niech to będzie moje
usprawiedliwienie, dlaczego na tą chwilę chcę zachować
anonimowość.
Przyjąłem to
usprawiedliwienie ze zrozumieniem, zwłaszcza, że pozwoliła jednak
sfotografować siebie i prezentowane okazy. Obiecała jednocześnie
opisać o swojej twórczości w następnym wydaniu gazety.
godz.
12.30
Obok
stolika z mozaikami znalazłem stoisko z tajemniczą nazwą „Drobiny
Czasu”, a na nim wariacje na temat „ zegarki sprzed lat”.
Pięknie wykonane imitacje oryginalnych czasomierzy cieszą oko. Są
również miniatury zegarów słonecznych i artystyczne wariacje na
temat czasu. Wszystko starannie wykonane i efektownie zaprezentowane
na giełdzie. Jest to jeszcze jeden z przykładów wykorzystaniu
tematu „zegarek” w biżuterii. Bardzo udany. O innych
pisaliśmy w poprzednich gazetach i reportażach z INTERSTONE.
godz.
12.50
Obok
stolika
Michaela
Pakulli
trudno
przejść bez zdziwienia. Jest to jedyne miejsce na giełdzie, gdzie
większe zainteresowanie wzbudzają okazy zgromadzone pod stolikiem
niż na stoliku. Mimo późnej pory pod stołem kilku kupujących ,
też zresztą wystawców z INTERSTONE, wybiera ze znawstwem surowe
kawałki opalu andyjskiego i innych skał, będących surowcem do
wyrobów jubilerskich. Jak zawsze uśmiechnięty Michał z
charakterystyczną gestykulacją głośno wykrzykuje w moim
kierunku:
-
Koniecznie zobacz moją siarkę z Boliwii, sam ją kopałem przez 10
dni w wygasłym wulkanie. Tylko nie rób zdjęć cenom, bo się będą
ze mnie śmiali, że sprzedaje okazy za takie grosze .
Spełniam życzenie Michała.
-
Co masz jeszcze ciekawego?
- Wszystko, nie widzisz –
odparł z filuternym uśmiechem Michał
godz.
13.40
Po
raz kolejny zachwycam się okazami krzemienia pasiastego na stoisku
Martyny i Dawida
Kucharczyków.
Na
każdym chyba robią wrażenie. Przy stoisku cały czas pełno
oglądających. Czasem ktoś odchodzi od stoiska z zakupionym okazem.
Jeszcze
tylko rozmowa
Robertem
Girulskim, Pawłem Żochowskim
i Kamilem Caparem
i czas na obiad. Jutro też jest dzień targowy.
Niedziela
12.10.2014r.
godz.
10.00
Są
takie sytuacje, że kogoś znamy od lat, cenimy, często z nim
rozmawiamy, ale jakoś szybko nad tym przechodzimy do porządku
dziennego. Taką osobą jest dla mnie
Jerzy
Jaszczyszyn.
Spotykamy się na giełdach w całej Polsce. Nie ma giełdy w Łodzi,
byśmy nie wymienili informacji o mineralogicznych nowościach, ale
omijają go publikacje w reportażach czy na łamach gazety. Jest
przemiłym człowiekiem z poczuciem humoru i niezwykłym dystansem do
siebie, a jednocześnie bez ogródek potrafi wyartykułować swoje
negatywne opinie związane z organizacją mineralogicznego rynku.
-
Mało dziś wystawców z minerałami – zauważam ze smutkiem.
-
Mnie to nie martwi, bo u mnie więcej kupujących. Takie są brutalne
prawa rynku. A jak widzisz, mam trochę towaru.
-
… i to najwyższej jakości –wtrącam.
Rzeczywiście Jurek od lat
trzyma bardzo wysoki poziom oferowanych minerałów . Są u niego na
stoliku duże okazy muzealne, są takie dla początkujących
kolekcjonerów, a także zawsze coś ciekawego znajdzie w jego
ofercie i koneser mineralogicznego zbieractwa.
- Nie wiem, czy zauważyłeś,
że praktycznie skończył się etap pierwotnego pozyskiwania
minerałów i ciekawych skał. Przed laty sam widziałem zapaleńców
w Szklarach, którzy od piątkowego popołudnia do niedzieli kopali
głębokie studnie na terenie dawnej kopalni i na zmianę wydobywali
z niej fragmenty żył chryzoprazowych. Ciężka, mozolna praca. Czy
widziałeś dziś efekt takiego zbieractwa na stolikach giełdy? –
pytam retoryczne.
- Oczywiście, że nie .
Lepiej i taniej (być może) jechać do Maroka, kupić od Araba okazy
i przywieść do kraju, albo jechać do jakiejś hurtowni w Niemczech
i przywieźć chińszczyznę. Gdzie dziś zobaczysz choćby agaty
kaczawskie, czy też z innych lokalizacji. Nie widać wcale okazów z
regionu świętokrzyskiego, nie ma ich również ze Strzegomia, pól
wokół Kamieńca czy z Bełchatowa.
- Coraz rzadziej na giełdach
widać dawnych kopaczy. Część z nich odeszła, część niestety
nie przyjeżdża na giełdy .
- Takie czasy – kończy z
nostalgią Jurek.
W tym momencie łapę się na
tym, że przypominamy trochę mojego dziadka, dla którego wszystko
co było przed wojną było lepsze. Nawet chleb z cukrem, którego
smak zawsze wspominał.
godz.10.30
Trudno się dobić do stolika
Piotra Tomaszewskiego i Krzysztofa Ziemby. Chcę
z nimi porozmawiać, ale jest to niemożliwe. Ciągle ktoś ma do
nich sprawy niecierpiące zwłoki, pytania, porady, czasem zakupy. To
samo ze stoiskiem rzeczoznawcy urzędującego tuż przy wejściu na
giełdę,
Wojciecha
Mysiary.
Od kilku
lat na INTERSTONE
jest człowiekiem,
który oceni nasz zakup, powie, co to za kamień w naszym
pierścionku, czy po prostu porozmawia z klientem o kamieniach
szlachetnych. W końcu nie wytrzymuję ustawiam się w kolejkę i
czekam, aż skończy kolejną ocenę biżuterii przedstawionej przez
klientów. Cóż , ja też jestem klientem, stoję grzecznie i
słucham jak Wojtek bada pierścionek z oczkiem. Co chwila zagląda
do jakiejś mądrej księgi, by znów wziąć do ręki pierścionek
i badać go jakimś przyrządem. Lupa praktycznie nie przestaje być
w użyciu. Słyszę rozmowę (cóż to nie konfesjonał):
- Mąż zamówił ten
pierścionek u jubilera, ten powiedział, że jest to aleksandryt z
Turcji i białe złoto. Chciałabym poznać, czy rzeczywiście jest
to aleksandryt i ile jest on wart pierścionek?
- Według moich pomiarów i
sprawdzenia w spisie własności kamieni szlachetnych, to nie może
być aleksandryt, nawet to nie jest syntetyczny korund. Najbardziej
przypomina mi to spinel.
- Jaką wartość ma ten
spinel?
- Jeżeli to jest rzeczywiście
spinel, to prawie żadną, mniejszą niż 50zł.
- Czyżby jubiler nas oszukał?
Tu
nastała cisza, Wojtek oddał pierścionek klientom i po odejściu
ich od stolika zapytał:
- Co słychać?
- Nie wiem czy czytałeś
naszą gazetę, bo chciałbym zapytać Ciebie, co sądzisz o artykule
o zultanicie?
- Przyznam szczerze, że nie
znam tego kamienia.
- Przeczytaj, przyjdę za
jakiś czas, to pogadamy.
godz.11.30
Odchodząc zderzam się z
Krzyśkiem Ziembą.
Tak, tym od opali, do którego stolika nie udało mi się dobić. Od
razu przystępuje do rzeczy i słucham monologu:
- Słuchaj, co się u was
dzieje - chyba miał na myśli Łódź – nie możemy się opędzić
od klientów, którzy proszą nas o naprawę złotej biżuterii. Nic
nie pomagają informacje, że jesteśmy z Krakowa i do usługi będą
dochodziły koszty przesyłki. Oczywiście przyjmujemy zlecenia, ale
u licha, czy w Łodzi nie ma warsztatów jubilerskich, które
wykonywały by tego typu usługi? Chyba nie –sam sobie
odpowiedział Krzysiek.
Nie zaprzeczyłem, bo chyba
wiedział, co mówi.
godz. 12.15
Wracam do Wojtka
Mysiary.
Ten bez
wstępów mówi z nie ukrywanymi emocjami:
-Ty wiesz, że to był pewno
zultanit. Wszystko się zgadza i własności optyczne, które podałeś
artykule, i te zmiany barwy i czerwone iskrzenie przy obrocie
kamienia oraz lokalizacja –Turcja . Czemu od razu mi nie
podpowiedziałeś?
Odpowiedzią, na takie dictum
były moje wielkie oczy ze zdumienia. Czy ktoś uwierzy, w taki zbieg
okoliczności?
godz. 14.40
Przechodząc po raz kolejny
przy stoliku
Michała
Pakulli
zauważyłem
leżące częściowo podgrzewane , małe tanzanity. Łapię za rękę
Michała i pytam, czy nie ma lepszych okazów. A ten ni z gruszki ni
z pietruszki :
- Chcesz 100 kg? Chwilę
poczekaj.
Czekam cierpliwie. Jeszcze
kilka lat temu Michał miał po kilka tanzanitów na giełdzie. Ceny
tych okazów też były niemałe. Dziś oferuje 100 kg? Po chwili
zjawia się Michał. W ręku trzyma worek. W środku tanzanity.
Wybieram 2 szt. do kolekcji. Płacę. Niedługo po tym zjawia się
Kamil Capar
i zaczyna grzebać w worku. Za chwile ma w ręku zestaw okazów do
wyrobu biżuterii. Świat się wali. Taki upadek kamienia. Każdy
może grzebać w worku i wybierać rarytasy. Muszę to opisać w
następnej gazecie.
godz. 15.00
Ostatnia na INTERSTONE
uroczystość, losowanie przedmiotów przeznaczonych na nagrody dla
odwiedzających giełdę, pochodzące od wystawców . Piotr
Tomaszewski z firmy Arlekin przeznaczył na ten cel srebrny
pierścionek z opalem , firma Kogata z Elbląga przekazała 3
wisiorki z włoskiego szkła „Murano”, firma Bizart z
Częstochowy, pani Maria Mukaj ofiarowała piękny wisiorek, a pani
Małgorzata Gromiec z firmy GoG przekazała na nagrodę bransoletkę
z kamienia słonecznego. Jeden z wystawców minerałów
ofiarował cynkit z Oławy i agat z okolic Świercowa. Artysta
plastyk pan Robert Jaworski z Łodzi przekazał na nagrodę
spinki z bursztynu oprawione w srebro.
Za chwilę nastąpi ogłoszenie
listy zwycięzców.
Ten, kto nie był na
INTERSTONE może tylko żałować. Następna okazja dopiero 10-11
października 2015r.
Ryszard Juśkiewicz
|